Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi martink z miasteczka Starachowice. Mam przejechane 78482.58 kilometrów w tym 2360.90 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.57 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy martink.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyścigi

Dystans całkowity:1692.80 km (w terenie 433.60 km; 25.61%)
Czas w ruchu:67:19
Średnia prędkość:25.15 km/h
Maksymalna prędkość:84.35 km/h
Maks. tętno maksymalne:188 (100 %)
Maks. tętno średnie:163 (86 %)
Suma kalorii:27488 kcal
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:94.04 km i 3h 44m
Więcej statystyk
  • DST 43.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 57.37km/h
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 163 ( 86%)
  • Kalorie 1687kcal
  • Sprzęt Kross "Górski"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton MTB Kielce

Niedziela, 28 czerwca 2015 · dodano: 30.06.2015 | Komentarze 6

Nie mogłem doczekać się tego wyściu ale nie dlatego, że czułem głód walki lecz z tego powodu, że jestem całkowicie wypalony. Chcę by było już PO i bym mógł sobie odpocząć. Start nietypowo bo spod Galerii Korona w centrum miasta. Znów mam sektor - chyba zaczynam się do tego powoli przyzwyczajać :).

Start honorowy za samochodem przez jakieś 3 km - bez żadnego pośpiechu. Wyjazd z miasta i zaczęło sie kompletne szaleństwo. Po szutrze poszedł taki gaz, że przez dłuższą chwilę nic nie było widać. Niemal od razu jakieś dziewczę przede mna zaliczyło zwałkę powodując upadek kilku kolejnych osób m.in mój. Co ona robiła na począku stawki ? Czołówka odjechała a ja zacząłem gonić. Nie było to łatwe. Na jednej z górek złapałem tętno 179 !. W końcu udało się z nimi złapać kontakt wyprzedzając po drodze jeszcze kilka osób. Przejazd przez rzeczkę i las. Tu na nawrotce zaliczam jeszcze jedną symboliczną glębę z podpórką ale jest to mój ostatni kontakt z ziemią w dniu dzisiejszym. Fajne ścigania, ktoś goni, ktoś ucieka, mnóstwo kawałków technicznych, rozmaita nawierzchnia, szybkie zjazdy, ciężkie podjazdy - super :).

Tempo straszne - elektronika podpowida mi, że długo tak nie pociągnę. Ma rację. Gdzieś koło 22 km zaczynam słabnąć. Najpierw ucieka mi moja grupka a potem zaczynam czuć na plecach oddech jadących z tyłu. Wisienka na torcie - zjazd stokiem narciarskim w Niestachowie - kompletne szaleństwo. Podjazd pod stok - jest już zupełnie słabo. Wyprzedza mnie trzech chłopaków a pod Kamienną Górę kolejnych trzech. Szalony zjazd i znów podjazd pod Krzyżną. Troszkę sie odbudowałem i trzymam jakie takie tempo. Co więcej zaczynam dochodzić osoby na zjazdach co dotychczas nigdy mi się nie zdarzało.

Udaje mi się dojść do grupki gdzie tempo dyktują chłopaki z iSportu. Trzymam się z nimi aż do Wietrzni. Na podjeździe jest jednak za szybko, najpierw odpada chłopak Komobike a potem ja. Na górze wydaje mi się przez chwilę, że zdołam jeszcze ich złapać no ale nic z tego. Na przedostatniej prostej udaje mi się wykrzesać z siebie resztki energii. Łapię jednego robiąc wszystko by nie siadł mi na koło. Skręt, ostatnia prosta, meta. Strasznie się ujechałem. W strefie 5a i wyższych spędziłem 1.26 h co daje 68% całości trasy - masakra !!!. Na mecie dostaję prywatnym medal z fundacji mojej Córki i Żony :). Trasa piękna - było wszystko co powinno być w wyścigu MTB. Do czołówki nadal przepaść ale chyba już nie tak wielka jak w zeszłym roku. Niestety organizatorzy znów dali plamę z wynikami. Za skarby nie można było dowiedzieć się na miejscu o wyniki. W efekcie, domyślając sie swojego miejsca (jak się okazało niesłusznie) pojechałem do domu. A tu dziś niespodzianka - piąte miejsce :). Szczepan drugi, Tata - czwarty, z czego był bardzo niezadowolony.
Wyniki: Open 29/243 M3 5/77

Teraz czas na zasłużony odpoczynek...

Edit: po trzech dniach moje piąte miejsce zmieniło się w szóste :D - niezły bałagan :D


Kategoria do 50 km, Wyścigi


  • DST 47.50km
  • Teren 47.50km
  • Czas 02:09
  • VAVG 22.09km/h
  • VMAX 55.70km/h
  • HRmax 171 ( 90%)
  • HRavg 155 ( 82%)
  • Kalorie 1576kcal
  • Sprzęt Kross "Górski"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton MTB Sandomierz

Poniedziałek, 18 maja 2015 · dodano: 18.05.2015 | Komentarze 0

Koncepcja przedwyścigowa była taka by poprawić wynik z zeszłego roku zarówno co do czasu jak i co do miejsca. A po cichu liczyłem że uda mi się trafić w 10 miejsce. Pozycja startowa komfortowa - drugi rząd.




Niewiele o jednak zmieniło by już przy zamku było przede mną ze 30 - 40 osób - kompletne świry :D. Pierwszy podjazd po bruku. Udało mi się wyprzedzić całkiem sporo osób i na górce byłem na końcu czołowej grupy. Przez kilkanaście minut usiłowalem się ich trzymać ale to było zdecydowanie nie moje tempo więc odpuściłem. Doszło mnie kilka osób, kilka odpadło od czołówki i sformowała się grupka licząca w porywach nawet 8 osób które niespiesznie zdążała do mety. Większy gaz poszedł dopiero w drugiej połowie trasy gdy zaczęły nas doganiać kolejne osoby. Przy Salve Regina zanim zorientowałem się że trasa wyjątkowo nie idzie górą już zdążyłem się wypiąć :). Zjazd i podjazd wąwozem po kostce. Grupka zaczęła się rwać ale ostatni zjazd w kierunku zamku spowodował, że znów wszystko zbiło się do kupy. Ostry łuk w lewo i początek finałowego podjazdu. Wstępnie przyjąłem, że nie uda się wyprzedzić dwóch chłopaków a z pozostałymi powalczę. Zacząłem z końca grupy.Coraz szybciej i szybciej. Łatwo to idzie, bardzo łatwo !!!. Wyprzedzam kolejne osoby.
Nikt nie podejmuje walki. Finisz jest mój :).


 

Trasę pokonałem tak szybko, że Ania nie zdążyła wrócić na metę ;) ( to nie do końca jest prawda ;).
Wyniki oficjalne - Open 25/249 M3 7/72. W zyciu nie przyszło mi do głowy, że uda się wykręcić taki wynik. W stosunku do zeszłego roku poprawiłem się prawie 14 minut i blisko 40 pozycji :)
Mój osobisty tata zajął w swojej kategorii 4 miejsce czym był mocno zawiedziony, Szczepan zaś wygrał kategorię M5 na dystansie Master z jakąś kosmiczną przewagą nad drugim zawodnikiem. Pomysł by trenować razem jest ewidentnie słuszny :)



Wierni Kibice...



... i osobisty tata :)



Kategoria Wyścigi, do 50 km


  • DST 46.60km
  • Teren 42.50km
  • Czas 02:22
  • VAVG 19.69km/h
  • VMAX 57.37km/h
  • HRmax 175 ( 93%)
  • HRavg 158 ( 84%)
  • Kalorie 1811kcal
  • Sprzęt Kross "Górski"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton MTB Daleszyce 2015

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · dodano: 20.04.2015 | Komentarze 6

Mam z Daleszycami porachunki z zeszłego roku, gdzie dzwon w drzewo skutecznie ostudził mój zapał sportowy. Warunki atmosferyczne w tym roku znacznie gorsze niż w zeszłym - dramatycznie zimno i do tego siąpi deszcz. Startujemy tylko we dwóch tzn ja i mój osobisty Tata dla którego będzie to pierwszy wyścig w życiu.
Na początek miła niespodzianka - dostałem pierwszy sektor. Nie mam pojęcia za co, bo na pewno nie za zasługi z zeszłego roku ;). Oszczędza mi to marznięcia na starcie. Od początku gaz. Rozprowadzenie przez wóz techniczny idealne. Pierwsza wywrotka jeszcze na asfalcie. Chłopak wyłożył się na całej szerokosci ulicy i dość skutecznie podzielił peleton. Zabrałem się z lepszymi. Tętno od razu wskoczyło na 170 a za chwilę 175 - masakra !!! Kontakt z czołówką trzymałem gdzieś do 8/10 kilometra co uważam za osobisty sukces. Na pierwszym podjeździe żadnych zatorów - wszyscy jadą sprawnie zbliżonym tempem. Pierwszy zjazd i kompletne zdziwinie - NIKT mnie nie wyprzedza ! W lesie piekielnie ślisko i do tego cały czas siąpi deszcz. Podjazd na Wysokówkę bardzo sprawnie - wyprzedziło mnie tylko dwóch chłopaków i to raczej tak na prawdę dla tego, że Rocket Rony nie były najlepsze na dzisiejszą pogodę i często łapały uślizgi. Wyskakujemy we czterech na szutrówkę a potem znów do lasu i dopiero w tym miejscu zaczynają mięknąć mi nogi - no ale to chyba nic dziwnego, ileż w końcu można jechać w piątej strefie. Chłopaki odjeżdżają a ja do Zamczyska jadę solo. Tam na podejściu przepuszczam trzy kolejne osoby w tym celu by na zjeździe swoją bajeczną technika nie blokować im drogi. Wbrew obawom zjazd perfekcyjny - rower cały czas pod kontrolą. Asfalt, bufet i podjazd do lasu nazywany przez niektórych kultowym. Na jego początku, na króką chwilę spada mi łańcuch co wystarcza by wyprzedził mnie chłopak z mojej kategorii wiekowej i w ten sposób odjechało Moje 10 Miejsce. Widziałem go w zasadzie od samej mety ale dogonić nie potrafiłem. Zjazd z przełęczy Kwarty moim zdaniem trudniejszy niż Zamczysko ale nadal prowadzenie roweru idealnie. Na skutek olbrzymiej ilości błota blokada od amora zaczyna odmawiać współpracy. Trochę leśnych ścieżek, sporo błota i wreszcie na deser mostek i łąka, która strasznie trzymała koła.


Meta. Czas piękny, trasa niesamowita, jazda kapitalna. Od podjazdu za Wysokówką wyprzedziłem tylko jedną osobę podczas gdy we wcześniejszym maratonach wyprzdzałem na podjazdach seriami - nie świadczy to jak myślę o gorszej formie tylko o tym, że jechałem większość trasy z lepszymi więc nie bardzo miałem kogo wyprzedzić. 
Bezwględnie najlepsze miejsce w mojej historii - kategoria M3 11/105; open 45/341.
32% całej trasy spędziłem w piątej strefie i to raczej nie w jej dolnym zakresie. 
Natomiast Tata trafił od razu na pudło :)


Kategoria do 50 km, Wyścigi


  • DST 54.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 32.40km/h
  • VMAX 83.38km/h
  • HRmax 175 ( 93%)
  • HRavg 150 ( 79%)
  • Kalorie 1107kcal
  • Sprzęt Focus "Super Szybki"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Rajcza Tour 2014

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 20.09.2014 | Komentarze 4








Niestety kolejny nieukończony. Udało się dotrzeć fajnym tempem do 54 km gdzie na śliskim asfalcie zaliczyłem potężną glebę. Efekt - złamana szprycha w tylnym kole która jednocześnie przebiła dętkę, porwana owijka, oberwane siodełko, zarysowaną rama, rozwalony nadgarstek, łokieć, kolano i tyłek oraz porwane spodenki - jak schodzić ze sceny to z klasą :D. Wiem, wiem - nie powinienem na mokrym asfalcie jeździć tak szybko.

Ale to jest jedna strona medalu a druga jest taka że po tak fatalnie oznaczonej trasie nie jechałem chyba nigdy. Wykrzykniki malowane białą farbą na mokrym asfalcie zupełnie niewidoczne (podobnie strzałki kierunkowe). Trasa słabiutko zabezpieczona. Nieliczna obsługa sprawiała wrażenie jakby nie wiedziała co ma robić a już szczytem chaosu było to jak pilot na motocyklu cofnął kilku chłopaków twierdząc że pojechali złą drogą podczas gdy bez najmniejszej wątpliwości jechali oni właściwą trasą. Przy padających od dłuższego czasu deszczach puszcźenie wyścigu wąskimi asfaltowymi ścieżkami w lesie, gdzie naniesione było mnóstwo błota i gdzie wielokrotnie zjazdy miały ponad 20% jest kompletnym nieporozumieniem. Efekt to kilkadziesiąt poobdzieranych osób ( przynajmniej kilkanaście leżało w tym samym miejscu co ja). W ogóle mam wrażenie że część wyścigów w cyklu Road Maraton robione jest coraz bardziej na odpierdol się. 

Słaby był to sezon - dobrze że się skończył.
cad av 91
Edit: opona do śmietnika - nówka była...
Edit: obręcz też do kosza :(...


Kategoria do 100 km, Wyścigi


  • DST 42.60km
  • Teren 42.60km
  • Czas 02:15
  • VAVG 18.93km/h
  • VMAX 55.28km/h
  • HRmax 174 ( 92%)
  • HRavg 157 ( 83%)
  • Kalorie 1642kcal
  • Sprzęt Kross "Górski"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton MTB Sobków

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 07.09.2014 | Komentarze 2

Mając na względzie piątkowe pijaństwo i wczorajszego kaca którego zaleczyłem gdzieś około 16 w dzisiejszym wyścigu miejsce w połowie stawki biorę w ciemno :D Niestety nie było mi to dane ale z powodu absolunie nie związanych z moim rozwiązłym trybem życia. Na początek zonk. Coś się pokopało z przednim hamulcem w transporcie i zanim go ustawiłem zostało 15 minut do startu. O żadnej rozgrzewca nie ma nawet mowy. Trafiłem na sam koniec stawki - za mną na start czekało co najwyżej kilkanaście osób. Tak daleko nie stałem nigdy.









































W dodatku na początku przy bramie solidnie się zakorkowało. No ale potem było już tylko lepiej. Pierwszy podjazd - jakieś niemrawe to tempo. Łykam zawodników całym seriami a potem ku mojemu zdziwieniu robię tak samo na zjeździe - technika mi się poprawiła czy co ? :D Trasa piękna i jedzie się rewelacyjnie. Nikt nie trzyma koła na podjazdach a na zjazdach radzę sobie całkiem spoko. NIe wiem dokładnie ile dziś wyprzedziłem osób ale na pewno ponad setkę. Nawet trawers zrobiłem bez podpórki ;). W dodatku nie mam żadnego kryzysu i tak na prawdę w ogóle nie jestem zmęczony. Już powoli zacząłem widzieć się na mecie w pierwszej dziesiątce M3 :D Guma... Z pompką i dętkami walczyłem ze 40 minut. Coś się całkiem porąbało i pompka przy odkręcaniu wykręcała cały wentyl - i tak w kółko, kilkanaście razy. W międzyczasie nie tylko wyprzedziło mnie kilkadziesiąt osób z fun ale nawet czołówka z master. Z buta dotarłem na punkt kontrolny gdzie jeszcze raz próbowałem reanimowąć sprzęt - bezskutecznie. Telefon do żony i haniebny odwrót. To już drugi nieukończony w tym roku maraton ze zbliżonych przyczyn - trzeciego nie będzie :D

Nie była to jedyna guma w dniu dzisiejszym - drugą złapała Hania swoim wózkiem :D


Kategoria do 50 km, Wyścigi


  • DST 49.70km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 24.05km/h
  • VMAX 61.75km/h
  • HRmax 178 ( 94%)
  • HRavg 161 ( 85%)
  • Kalorie 1591kcal
  • Sprzęt Kross "Górski"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton MTB Zagnańsk

Niedziela, 20 lipca 2014 · dodano: 21.07.2014 | Komentarze 2

Początkowo z uwagi na skromną ilość godzin treningowych maraton w Zagnańsku miał być potraktowany właśnie treningowo. No ale na starcie doszło u mnie do odwiecznego konfliktu między sferą wolicjonalną a emocjonalną :D No bo jak tu nie spróbować urwać kilka minut w stosunku do wyniku zeszłorocznego :D. Pamiętając w którym miejscu w zeszłym roku zrobiły się zatory wykombinowałem, że zrobię szybki początek tak by uniknąć korków na pierwszym kawałku technicznym a potem niech się dzieje co chce. No cóż, mój spryt okazał się moim przekleństwem ;). Zrobiłem taki  początek, że nie tylko nie trafiłem na korek ale przez pierwszy kawałek leśny przedarłem się tak szybko, że prawie go nie zauważyłem. Na szutrówkę wyjechaliśmy w sześć osób tuż za czołówką - mocne chłopaki. No niby mogłem odpuścić ale jakoś tak żal było ich zostawiać ;). Pognaliśmy jakimś szaleńczym tempem; w którymś momencie na budziku wskoczyło 61 km/h. Ba! na ostatnim podjeździe przed skrętem w las nawet udało mi sie ich urwać ale nie na długo. Najpierw zaliczyłem glebę a potem przestrzeliłem zakręt i towarzystwo odjechało. Przed bufetem wyprzedziło mnie jeszcze kilka osób ale nie mam do nich jakiegoś specjalnego żalu ;). Wkurzyłem się dopiero wóczas gdy koleś uciekł mi na prostym kawałku - za skarby świata nie mogłem go dogonić. Upał i skromne ilosci wody strasznie mnie osłabiły. Żel troszkę zmienił sytuację. Droga powrotna w stylu wyścigów szosowych. We trzech - szybkie zmiany. W ten sposób dotarliśmy niemal do granicy lasu. Tu niestety jeden ze chłopaków mi uciekł a drugi został za mną. Aż do samej mety obydwóch miałem w zasięgu wzroku. Strasznie się ujechałem - zganiam na upał :D.
Mimo tego śmiem twierdzić, że na mecie skończyła sie łatwiejsza część dnia a to dlatego że w Suchedniowie wraz z bratem zaczęliśmy świętować mój wynik a potem świętowałem również ze szwagrem :D Masakra :D

Wyniki:
Open 46/266 M3 15/90 Całkiem sympatycznie jak na trening ;)


Kategoria do 50 km, Wyścigi


  • DST 41.00km
  • Teren 41.00km
  • Czas 02:46
  • VAVG 14.82km/h
  • HRmax 175 ( 93%)
  • HRavg 158 ( 84%)
  • Kalorie 1651kcal
  • Sprzęt Kross "Górski"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton MTB Nowiny

Niedziela, 1 czerwca 2014 · dodano: 01.06.2014 | Komentarze 5

Tym razem idea wyglądała tak:
1. [EDIT] nie rozwalić się :)
2. zrobić czas w granicach 3 godzin
2. zająć miejsce w okolicach 1/4 stawki zarówno open jak i M3
No i słowo stało się ciałem :D

Zaczęło się nieszczególnie bo jeszcze na asfalcie doszło do pierwszej zwałki (nie mojej na szczęcie) i dziewczyna zamiast do mety pojechała do szpitala. Początek lekko pod górę co spowodowało że stawka od razu się rozciągnęła i pierwszy korek był dopiero przy wjeździe do lasu. Wjazd na Trupień całkiem fajny czego nie można powiedzieć o zjeździe na którym przegoniło mnie kilka osób. W ten sposób wyglądał w zasadzie cały maraton. Ja byłem górą na podjazdach a Towazystwo na zjazdach i tak w kółko. Chwilami ta sytuacja doprowadzała mnie do rozpaczy. Gdybym umiał jeździć na rowerze to urwałałbym jeszcze spokojnie z 10 minut. Trasa poprowadzona pięknie - mnóstwo technicznych kawałków - zjadów, podjazdów okraszonych solidnymi ilościami błota. O dziwo mimo dość trudnych warunków nie zaliczyłem nawet jednej zwałki a mimo solidnego tempa niezbyt się ujechałem. Co więcej podczas drugiego wjazdu na Trupień urwałem z osiem osób i już nie dałem się dogonić, nawet mimo tego, że w międzyczasie spadł mi łańcuch (korbę porysowałem - fuck ! ;))

Na mecie oczywiście wieniec laurowy :) Tym razem znalazły się też dla Szczepana i Tadeusza :). Szczepan wygrał swoją kategorię w Mastersach i to mimo tego, że trzy razy zgubił drogę.Tadeusz zajął siódme miejsce a po spotkaniu twarzy z glebą wyglądał jak po sparingu bokserskim a nie po wyścigu. Maraton fajny - trudny ale nie ma co demonizować - spokojnie da się go pojechać żywym tempem :)

Wyniki: Open 86/333; M3 28/109


Kategoria do 50 km, Wyścigi


  • DST 48.00km
  • Teren 48.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 20.00km/h
  • HRmax 174 ( 92%)
  • HRavg 159 ( 84%)
  • Kalorie 1490kcal
  • Sprzęt Kellys "Wyprawowy"
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton MTB Sandomierz

Poniedziałek, 5 maja 2014 · dodano: 05.05.2014 | Komentarze 2

Ten maraton miał być z założenia treningowy – nie robiłem do niego jakiś szczególnych przygotowań. Do Sandomierza przyjechałem razem z ekipą wiernych kibiców :D. Niestety sam początek wyszedł fatalnie – zapomniałem camelbaka a przy rowerze nie mam nawet koszyka na bidon – dramat. No ale od czego ma się przyjaciół. Na rynku spotkałem Szczepana i ku mojemu zaskoczeniu okazało się że ma dwa camelbaki. Po co mu dwa !? :D Użyczył mi jednego i świat od razu zrobił się bardziej kolorowy. Na starcie ponad trzysta osób. Troszkę się zagapiłem i trafiłem gdzieś bliżej końca. Na szczęście jeszcze podczas rundy honorowej na rynku po zewnętrznej łyknąłem kilkadziesiąt osób. Na początek trochę bruków a potem wąwozy i sady. Gdzieś od 10 kilometra sytuacja się ustabilizowała tzn. nikt mnie już nie wyprzedzał a na podjazdach łapałem kolejne osoby. Część z nich oczywiście z uwagi na moją magiczną technikę doganiało mnie na zjazdach :D. Kilka kilometrów dalej zaliczyłem jedna zwałkę a potem drugą spektakularną w pokrzywy. Nacisnąłem na pedały a tylne koło zakręciło się w miejscu :D – nie zdążyłem się wypiąć. Chwilami przeszkadzał północny wiatr ale ogólnie pogoda super. Lekki kryzys dopadł mnie ok. 35 kilometra ale skutecznie zwalczyłem go żelem. Ostatnie kilka kilometrów to pogoń za chłopakiem w niebieskiej koszulce. Stawiał opór ;). Doszedłem do wniosku że spróbuję go skasować na finałowym podjeździe po bruku no i udało się ale wyszło to mało sportowo bo spadł mu łańcuch. Na mecie oczywiście dostałem wieniec „laurowy” od żony i od razu poczułem się moralnym zwycięzcą :). Klasę pokazali chłopaki – Tadeusz zajął czwarte miejsce w M6 a Szczepan drugie w M5 na dystansie master wykręcając jakiś kosmiczny czas. Fajny wyścig tylko ciut za łatwy – gdyby było sucho to już zupełnie byłby lajcik. Przydało by się jeszcze kilka podjazdów a wtedy wynik prawdopodobnie byłby lepszy.
Wyniki: M3 29/117, Open 93/317


Kategoria do 50 km, Wyścigi


  • DST 31.60km
  • Teren 29.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 17.39km/h
  • HRmax 176 ( 93%)
  • HRavg 160 ( 85%)
  • Kalorie 1113kcal
  • Sprzęt Kellys "Wyprawowy"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton MTB Daleszyce

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 2

Zakończony przedwcześnie po spotkaniu z drzewem

Fotka ściągnięta ze stronki https://picasaweb.google.com/113559259630263105356/MTBCrossMaraton13042014Daleszyce


Kategoria do 50 km, Wyścigi


  • DST 151.80km
  • Czas 04:30
  • VAVG 33.73km/h
  • VMAX 77.95km/h
  • HRmax 182 ( 96%)
  • HRavg 153 ( 81%)
  • Kalorie 3147kcal
  • Sprzęt Focus "Super Szybki"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Rajcza Tour (+rozgrzewka + powrót)

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 15.09.2013 | Komentarze 2

Ostatni wyścig w tym sezonie. Niestety prognoza pogody mocno niekorzystna – ma padać żabami. Do Rajczy przyjechaliśmy z Anią dzień wcześniej. Korki straszne a do tego prawie cały czas lało, chwilami nawet grad który był tak duży że zacząłem martwić się by nie uszkodził mi lakieru na rowerze ;). Rano w dzień wyścigu deszcz, który na szczęście dość szybko przeszedł. Z uwagi na warunki pogodowe organizator zmienił zasady i wszystkich puścił na krótsza trasę 124 km (126 km?). Start spokojny – nie ma pośpiechu bo pierwszy podjazd pod przełęcz Glinka prawie w całości za radiowozem. Tyle teorii. A w praktyce okazało się że policjanci wcale nie mieli zamiaru jechać wolno i gdzieś po 5 – 6 km tempo zrobiło się solidne a tuż przed przełęczą po raz pierwszy tętno przeskoczyło mi 180 :D. Na przełęcz wjechałem tuż za główną grupą w której było 40-50 osób. Uznałem że tak jest ok bo przed startem mniej więcej tak oceniałem swój poziom na tle innych. Dość szybko znalazłem się w grupie która z założenia miała być pościgowa. Niestety jechało z nami trzech kolesi z drużyny której nazwę litościwie pominę i zachowywali się tak jakby mieli zamiar wszystkich pourywać. Zryw a gdy widzieli, że nie odpuszczamy to zwalniali i tak w kółko. W końcu dostali opierdol i trochę się uspokoili. Mimo słabej współpracy ku mojemu zdziwieniu gdzieś po godzinie zobaczyłem pierwszą grupę. Szybko ją doszliśmy a na kolejnych kilometrach dołączyło jeszcze kilkanaście osób i uformował się potężny peleton. Tłok straszny, o przestrzeganiu zasad ruch drogowego nie ma mowy. Zajęliśmy obydwa pasy i gaz. Samochody ratowały się ucieczką poza jezdnię. Tak naprawdę nie lubię jazdy w takiej grupie. Trzeba mieć oczy dookoła głowy – jak dla mnie bardzo niebezpiecznie. Przed podjazdem w Korbielowie zachowałem się zgodnie z sztuką tzn. przesunąłem się maksymalnie do przodu i za skarby świata nie dałem się urwać. Kolejny wariacki zjazd i znów jazda w peletonie. Za Jeleśnią zjazd z drogi głównej. Zaczęły się ścianki i dopiero tutaj zacząłem tracić dystans do pierwszej grupy. Wprawdzie przez moment miałem jeszcze nadzieję, że ich dojdę ale chłopak przede mną zaliczył zwałkę i chciałem się upewnić, że nic mu się nie stało a potem strata była już nie do odrobienia. Na dodatek trafił mi się jeszcze pasożyt który elegancko wiózł się kilkanaście km na kole i wcale nie miał zamiaru dawać zmian. Zrobił to z łachą dopiero na moje wyraźne żądanie. Kompletne zdziczenie obyczajów. Przed Milówką udało się uzbierać 6 osobową grupę ale niestety zero współpracy. Po drodze doszedł nas Krzysiek który z jakimś drugim chłopakiem jechali tak jakby dopiero zaczynali wyścig – kompletni wariaci. Nie miałem żadnych szans by dłużej z nimi pojechać ale wykorzystałem sytuację by porzucić pasożytów. W Rajczy znów złapałem grupkę i historia się powtórzyła – ciągnąłem ja i chłopak z Jaskółek a dwóch się wiozło. Ale sprawiedliwości stało się zadość – jeden odpadł w Ujsołach a drugi tuż za. Zacząłem ciągnąć jeszcze mocniej i Jaskółka zaczął tracić dystans. W poczuciu dobrze rozegranej końcówki wyjechałem z zza zakrętu na metę ale okazało się, że pomyliły mi się zakręty a meta była za następnym :D Przez chwile obawiam się nawet że chłopak mnie dojdzie ale bezpodstawne były to obawy :) Meta.
Wyścig przedziwny – nigdy tak długo nie jechałem w tak wielkie grupie i nigdy na maratonie górskim nie miałem takiej średniej. Nigdy też nie spotkałem się z takim brakiem współpracy. Poziom pierwszej grupy to dla mnie nadal kompletna abstrakcja. Organizacyjnie – żadnych zastrzeżeń – cały czas pilotował nas samochód i dwa motocykle. Minus jest taki, że do tej pory nie ma wyników. Na minus zaliczam też ugryzienie przez osę ale to już na mecie więc chyba się nie liczy :D
Cad av 92
Edit: wyniki - dystans 123 km, czas 3.35.33, avs 34.2 km/h, miejsce w swojej kategorii - 24, w open - 56, strata do pierwszego miejsca 7.09
Mała galeria https://plus.google.com/u/0/photos/107721001478815240334/albums/5923898156657963153


Kategoria do 200 km, Wyścigi